''Wtorek, 20.09.2001r.
Tatusiu!
Jestem w Szkole Życia 21 od wczoraj. Nie podoba mi się tu, to miejsce jest straszne. Ale poznałam kolegę, ma na imię Diego i jest naprawdę fajny. Dałam mu moją kaczkę Elę, a on nazwał ją Dziobaty. Chyba myśli, że to chłopak, hihi. Jest taki zabawny! Nie wiem dlaczego mamusia mnie tutaj wysłała, uważa, że to dla mojego dobra, ale ja się boję...
Do jutra tatusiu.
Nie dam się zmienić. Sobą''
- Poznałem fajnego kolegę, wiesz? Mieszka tutaj. - wskazuje na drzwi obok jego, wyraz jego twarzy przybiera maskę radości - Ma na imię Federico, ale będę mówił na niego Feder. Chcesz go poznać?
Ma niepewną minę, ale w końcu godzi się.
- Feder to jest Naty, Naty to jest Feder - przedstawia ich nie przestając się uśmiechać. Jak on to robi, że uśmiech nie schodzi mu z ust?
- Cześć, Naty - Federico podaje jej rękę, a ona patrzy na niego spod byka.
- Sobą? - pyta. Chłopak nie odpowiada, ma zmieszane spojrzenie.
- Sobą, Naty. - mówi Diego i wsadza jej dłoń w jego. Natalia niepewnie zerka na niego, jakby pytając czy na pewno, a on kiwa zachęcająco głową.
- Będziemy takim trio niezwyciężonych! - kwituje z entuzjazmem przyjaciel - Nie damy się zmienić tym złym ludziom - dodaje nieco ciszej, tak że tylko Natalia i Federico go słyszą.
- Zmienić? - dopytuje się, równie cicho Federico.
- Tak, chcą z nas zrobić... - zamyśla się - takie roboty co sprawiają, że inni ludzie płaczą.
- Aha - kiwa głową, jakby ta wiadomość nie była dla niego nowością. - To źle?
- Bardzo źle! - krzyczą na raz Diego i Natalia.
- Aha. - powtarza- To okay, sobą.
- Sobą - mówi Diego.
- Sobą - potwierdza Naty.
*
Poza normalnymi zajeciami takimi jak matematyka, czy angielski są tutaj też odrobinę inne przedmioty... Na przykład lekcje ''być najlepszym'' lekcje ''sarkazmu, ironii i niemiłych słów'', lekcje ''jak upokarzać'', czy lekcje ''fałszywej życzliwości''.
- Musicie się otaczać ludźmi! - ogłasza pani Cararra na co tygodniowej lekcji ''być najlepszym'' - Nie możecie być sami, bo wtedy nikt nie potraktuje was jak kogoś, kto ma zadatki na gwiazdę! Musicie mieć wokół siebie ludzi, ale nie możecie się przywiązać do tych ludzi! W żadnym wypadku nie możecie kogoś - robi minę, jakby słowo które za chwilę wypowie nie chciało przejść jej przez gardło - kochać. Miłość jest dobra, ale niszczy. Prędzej czy później każdy kogo złapie w swoje sidła zostanie zgładzony. Dlatego pamiętajcie; miłość jest zła. Nie można kochać. Powtórzcie.
- Miłość jest zła. Nie można kochać - odpowiada monotonnym chórem klasa.
Natalia siedzi, zgarbiona i słucha bzdur, które są tu wykładane. Bawi się znudzona i zażenowana ołówkiem, który obraca po całej ławce. Nagle robią się jej przed oczami mroczki, a całą ją oblewa zimny pot.
Piszczy.
Mdleje.
Leży bezwładnie na ziemi, nie mogąc unieść ciężkich powiek i czeka, aż wreszcie ktoś podejdzie pomóc jej wstać.
Słyszy kroki.
- Diego, nie. Wstanie sama - ktoś odzywa się zimno i kroki nagle ustają. Nasłuchuje dalej; protest Diego, poparcie Federico, wrzask nauczycielki, cisza, dalszy ciąg wykładu.
Po raz kolejny próbuje unieść powieki, które ciążą na jej twarzy. Bezskutecznie. Usta również odmawiają posłuszeństwa, dlatego ulatnia się z nich nic nie znaczące; aghyhmf. Zero reakcji, jakby nikt nie usłyszał, a nauczycielka dalej próbuje wpoić wszystkim jej prawdę. Zbiera się w sobie i wstaje, oczy oraz usta ulegają i umożliwiają jej kontrolę nad nimi. Siada z powrotem na swoim miejscu, bez słowa, rozmasowuje zbolały kark. Federico po cichu podaje jej kartkę:
Od: Diego.
Do: Naty.
Co się stało? Dobrze się czujesz? Chciałem podejść, ale panna Cararra mi nie pozwoliła. Odpisz.
Od: Naty.
Do: Diego.
Nie wiem, nagle straciłam przytomność. Bolą mnie plecy, wszystko mnie boli.
Od: Diego.
Do: Naty.
Pójdziemy do pielęgniarki, nie bój się.
Od: Naty.
Do: Diego.
Tu jest ktoś taki? Diego, to jest, jak najgorszy koszmar. Pogadamy na przerwie. Nie pisz już, bo zaraz nas nakryją i będziemy musieli usiąść jeszcze dalej od siebie. Albo nawet nas coś zrobią, wiesz jacy oni są...
Diego po odczytaniu kartki kieruje w jej stronę uśmiech zrozumienia, ona też się uśmiecha, a raczej próbuje to zrobić, jej wyraz twarzy z natury jest smutny i przygnębiony.
*
- Te obiady tutaj są obrzydliwe - krzywi się Feder, wąchając szarą papkę na talerzu.
- Wiem, ale z chęcią oddam ci moje zielone coś, za twoje szare coś - proponuje Naty, a Diego parska śmiechem.
- A ja mam w pokoju coś co jest jadalne - mówi z łobuzerskim uśmiechem Hermanez.
Idą do pokoju, milczenie im nie ciąży, to dobry znak. Powiadają, że jeżeli nie potrafisz wytrzymać z kimś dłuższego okresu czasu w milczeniu, bo ono wam doskwiera, ten ktoś nigdy nie zostanie twoim przyjacielem. Dochodząc do pokoju, do ich uszu, zza drzwi pokoju Diego, dobiega mlaskanie. Przyjaciele wymieniają zdziwione spojrzenia. Jedno z nich niepewnie chwyta klamkę i szybkim ruchem otwiera drzwi.
- Dziewczyna - stwierdza Diego.
- Nieznana nam dziewczyna - stwierdza Naty.
- Prześliczna dziewczyna - stwierdza Federico. Diego trąca go łokciem, a intruz wybucha krótkim śmiechem, po czym próbuje zwiać z pokoju. Nie pozwalają jej; Natalia chwyta blondynkę za włosy. Pisk. Diego zakrywa jej usta. Niezrozumiałe rozpaczliwe słowa. Federico gładzi ją po ręce. Zirytowane tupnięcie nogą.
- Uspokój się. - nakazuje stanowczo Perdido. Dziewczyna ponownie tupie nogą i wskazuje na zakryte usta.
- A nie krzykniesz? - pyta znudzony. Kręci przecząco głową. Odrywa rękę, blondynka bierze głęboki oddech.
- Jestem Ludmiła. Ludmiła Ferro.
Następuje cisza. Federico nadal patrzy tym samym zakochanym wzrokiem, Naty ma minę, jakby w środku niej odbywała się jakaś bitwa, a Diego patrzy pustym wzrokiem na niedojedzoną czekoladę, pozostawioną przez Ferro.
- Powinnam iść do pani Angeliki...
- Nie - mówi stanowczo Hermanez i podchodzi do Ludmiły. - Powiedz nam dlaczego się ukrywasz.
- Bo oni są źli - odpowiada bez namysłu.
- To wiemy.
- Chcą nas zmienić.
- To również wiemy.
Blondynka tupie nogą.
- To dla was nic?! - wrzeszczy.
- Po prostu nie daj im się zmienić, - mówi łagodnym głosem - ukrywanie się to idiotyzm. Znajdą cię. A jeśli nie, umrzesz z głodu, nie mam więcej jedzenia.
- Uważasz, że mam iść... tam...?
- I powiedzieć, że cię nastraszyli, czy coś. Że bałaś się i dlatego ukryłaś.
- No to ja...
~~~~~~~~~~~~~~
Kolejna tragedia - ba dum tss a.
Nie no, serio, ja wiem, że takie rozczulanie się nad beznadziejnością swoich prac, jest żałosne, ale nie umiem inaczej. To jest złe.
Tyyyle dialogu. Ja przeginam, wiem. Ale opisy są dla mnie męczące, dlatego ich nie stosuję, powinnam, prawda?
Zresztą; ocenę zostawiam wam.
O! Jakby ktoś chciał to została dodana zakładka ''marionetki'', zapraszam tam :)
Buziaki ;*
Hasy
- Dziewczyna - stwierdza Diego.
- Nieznana nam dziewczyna - stwierdza Naty.
- Prześliczna dziewczyna - stwierdza Federico. Diego trąca go łokciem, a intruz wybucha krótkim śmiechem, po czym próbuje zwiać z pokoju. Nie pozwalają jej; Natalia chwyta blondynkę za włosy. Pisk. Diego zakrywa jej usta. Niezrozumiałe rozpaczliwe słowa. Federico gładzi ją po ręce. Zirytowane tupnięcie nogą.
- Uspokój się. - nakazuje stanowczo Perdido. Dziewczyna ponownie tupie nogą i wskazuje na zakryte usta.
- A nie krzykniesz? - pyta znudzony. Kręci przecząco głową. Odrywa rękę, blondynka bierze głęboki oddech.
- Jestem Ludmiła. Ludmiła Ferro.
Następuje cisza. Federico nadal patrzy tym samym zakochanym wzrokiem, Naty ma minę, jakby w środku niej odbywała się jakaś bitwa, a Diego patrzy pustym wzrokiem na niedojedzoną czekoladę, pozostawioną przez Ferro.
- Powinnam iść do pani Angeliki...
- Nie - mówi stanowczo Hermanez i podchodzi do Ludmiły. - Powiedz nam dlaczego się ukrywasz.
- Bo oni są źli - odpowiada bez namysłu.
- To wiemy.
- Chcą nas zmienić.
- To również wiemy.
Blondynka tupie nogą.
- To dla was nic?! - wrzeszczy.
- Po prostu nie daj im się zmienić, - mówi łagodnym głosem - ukrywanie się to idiotyzm. Znajdą cię. A jeśli nie, umrzesz z głodu, nie mam więcej jedzenia.
- Uważasz, że mam iść... tam...?
- I powiedzieć, że cię nastraszyli, czy coś. Że bałaś się i dlatego ukryłaś.
- No to ja...
~~~~~~~~~~~~~~
Kolejna tragedia - ba dum tss a.
Nie no, serio, ja wiem, że takie rozczulanie się nad beznadziejnością swoich prac, jest żałosne, ale nie umiem inaczej. To jest złe.
Tyyyle dialogu. Ja przeginam, wiem. Ale opisy są dla mnie męczące, dlatego ich nie stosuję, powinnam, prawda?
Zresztą; ocenę zostawiam wam.
O! Jakby ktoś chciał to została dodana zakładka ''marionetki'', zapraszam tam :)
Buziaki ;*
Hasy